czwartek, 19 lipca 2018

Zwierzenia tych, które ocalały... "Dziewczyny z Wołynia" - Anna Herbich [#50]


                Mimo tego, że Polacy uchodzą za dość marudny naród, nikt nie zaprzeczy, że nasza historia bogata jest w momenty tragiczne, które łączyły się ze śmiercią nieprawdopodobnie dużej liczby osób. Jednakże o wojnach mówi się szeroko, w podręcznikach historycznych są one opisywane raz po raz, z najróżniejszych perspektyw. Są jednak zbrodnie, o których przez wiele lat nie można było mówić. Coś, co przez lata radzieckiej potęgi było sukcesywnie chowane pod dywan, a sami zainteresowani uparcie twierdzili, że nic nie pamiętają. "Takie były czasy" - mówili. Ale nieliczne osoby, które przetrwały, wciąż pamiętają ten wstrząsający moment w ich życiu. A w tle tych makabrycznych wydarzeń kraina pełna sadów i malowniczych łąk, która w jednym momencie zamieniła się w pogorzelisko zalane krwią Polaków. Wołyń. 


                Na Wołyniu Polacy i Ukraińcy żyli jak zaprzyjaźnieni ze sobą sąsiedzi. Nikomu nie przeszkadzały różnice językowe czy religijnie. Ludzie ci żyli obok siebie w tolerancji, odwiedzali się w święta, a ich dzieci bawiły się razem przez wiele długich lat. Jednak jak to często bywa, wojna zmienia pogląd na życie. 22 czerwca 1941 roku, wraz z rozpoczęciem operacji "Barbarossa", wojska III Rzeszy rozpoczynają atak na Sowietów. Dla Polaków była to w dużej mierze po prostu nadchodząca zmiana okupanta, jednakże dla Ukraińców stało się to nadzieją na utworzenie dla nich niepodległego, wolnego państwa. Ukraina miała być "czysta jak łza", czyli maksymalnie pozbawiona mniejszości narodowych na ich terenach. W większości chodziło o Polaków. Powstały oddziały Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, które potem przerodziły się w Ukraińską Armię Powstańczą. I tak w roku 1943 rozpoczynają się masowe antypolskie mordy całych wsi na terenie Wołynia, które w 1944 roku poszerzają się także o tereny Galicji Wschodniej. Karygodne zabijanie polskiej ludności miało swoje apogeum w pamiętną "krwawą niedzielę" 11 lipca 1943 roku. Ci, którzy przeżyli i pamiętają te makabryczne wydarzenia, wciąż pamiętają huk wystrzałów, łuny pożarów nad sąsiednimi wioskami, lejącą się dookoła krew, a przede wszystkim strach o to, czy nacjonaliści nie idą właśnie po nich. Wszystko to przez spaczoną ideologię wolnego, "czystego" państwa... 


                Dzięki Annie Herbich, możemy poznać te wydarzenia z perspektywy tych, którzy ocaleli. Dziewięć kobiet zgodziło się opowiedzieć o tym, jak ich rodziny żyły w ciągłym strachu, jak na własne oczy widziały makabryczną śmierć swoich najbliższych i tylko dzięki niezłomnej woli życia, udało im się uciec i przetrwać. To historia, którą opowiada życie. Kobiety te były wtedy w większości dziećmi, które nie do końca rozumiały to, co dzieje się dookoła nich. Dla nich najważniejszym było to, by za wszelką cenę nie odłączać się od ukochanej rodziny. Jednak część z nich osiągnęła już wtedy wiek, w którym całkowicie rozumiały nadchodzące zagrożenie i często to na ich barkach spoczywało przetrwanie rodzeństwa. A przede wszystkim ich samych. Ze wszystkimi tymi straszliwymi obrazami we własnej pamięci musiały radzić sobie same. Czy udało im się ułożyć sobie życie na nowo? Jak dziś wygląda pamięć o tamtejszych wydarzeniach? I czy współcześnie czyni się jakiekolwiek kroki, by śmierć setek Polaków na Wołyniu nie poszła w zapomnienie? 

 

                Nie wiem, na ile to było zaplanowane wcześniej, lecz autorka wybrała do swojej książki kobiety, które pamiętają Wołyń z kompletnie różnych perspektyw. Niektóre z nich uciekały ze swoich domów w środku nocy, inne przeżywały atak nacjonalistów chociażby w kościele. Jedno jest jednak pewne, każda z tych kobiet wykazała się niezwykłą odwagą i wolą walki, tak rzadko spotykaną u młodych osób. Szczególnie w obliczu takich wydarzeń. "Dziewczyny z Wołynia" to historie szczere, pełne brutalnych i zalanych krwią wspomnień. Ale to także Wołyń, który pani Janina, pani Teodora, pani Alfreda czy pani Rozalia pamiętają jako spokojne i piękne miejsce. Do tego ich losy tuż przed i bezpośrednio po wydarzeniach z Wołynia, dowodzi temu, jak wielką siłę miały one w sobie i jednocześnie jak trudno było poradzić sobie z nowym życiem.

                Trudno mi pisać o tej książce w sposób bardzo... recenzencki. Mogę z pełną świadomością stwierdzić, że nie jest to lektura dla wszystkich, jednakże jednocześnie mam wrażenie, że jest ona bardzo potrzebna. Bo o pewnych aspektach historii powinno się mówić. Należy walczyć o prawdę. Ta książka to emocjonalna bomba, która pozostanie w pamięci na długo. I jako młody człowiek, któremu czasem zdarzy się narzekać na współczesny świat i mówić, że czasy w których żyjemy są chore stwierdzam, że nie. Nie są. I oby się to nie zmieniło. 

Za możliwość przeczytania tej książki bardzo dziękuję wydawnictwu Znak Horyzont.  

http://www.wydawnictwoznak.pl/wydarzenia/wydawnictwo/znak-horyzont
*Grafiki z cytatami należą do wydawnictwa Znak i zostały wykorzystane za jego zgodą.

1 komentarz :

  1. Takie historie zawsze mnie bardzo poruszają, dlatego na pewno sięgnę po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń

© Szablon wykonała Ronnie ™ | RONNIE creators