Mieliście
kiedyś takie odczucie podczas obcowania z jakąkolwiek formą sztuki, czy to
obrazem, muzyką, książką czy filmem, że macie do czynienia z czymś wyjątkowym,
bezsprzecznie dobrym, jednak całkowicie to do was nie przemawiało? To uczucie
od pierwszej strony towarzyszyło mi przy lekturze "Prymitywa" Marcina
Kołodziejczyka.
"Wiktoria ma na sobie dres frote w kolorze oberżyny ze srebrnym lampasem, nie chce zdjąć kaptura ani rękawiczek; spod kaptura wyglądała zwierzątkowo zalękniona buzia wielkości orzeszka, oko świeciło zatrwożone i ostre - latało na boki, przeczuwając zagrożenie, a od ucha w dół ku szczęce i następnie pod brodę szła zaleczona w NFZ szrama w kolorze wiśniowym."
Po
lekturze tej książki mam wrażenie, że czytelnicy nie są gotowi na tą książkę.
Ja nie jestem gotowa. Bo mimo że miałam świadomość, że autor dokonał pewnych
językowych zabiegów, mieszając gwarę z nowomową, aby przedstawić historię w
taki a nie inny sposób, jednak miałam wrażenie, że to uderzenie brutalną prawdą
między oczy. Dodatkowo w sferze językowej jest to książka napisana bardzo
dobrze, a jednocześnie skrajnie wręcz trudno. Musiałam bardzo skupiać się nad
każdym zdaniem, żeby w ogóle zrozumieć jego sens. A ułożenie sobie całej tej
książki w całość po lekturze zajęło mi prawie tyle samo czasu, bo jej
przeczytanie.
Bardzo
rzuciło mi się w oczy, że pod płaszczem satyry i czarnego przedstawienia
podrzędnych zakamarków Polski kryje się smutne oblicze tego, dokąd zmierza
nasze społeczeństwo. I właśnie dla czytelników, którzy lubią pomyśleć nad
sensem pewnych aspektów życia jest ta książka. I dla tych, którzy rozumieją
warszawską gwarę, bo do mnie całkowicie to nie przemawia.
Z
drugiej strony wiem, że jest to książka jedyna w swoim rodzaju, z którą warto się
zapoznać, gdyż jest to historia ważna i skłaniająca do przemyśleń. Chociażby o
tym, że Polacy, często wbrew temu co myślą, nie są tacy idealni. Autor podjął
się trudnego zadania i widziałam całe zaangażowanie w tą historię. Jednakże
ostrzegam - nie jest to dla każdego. Zresztą książka sama ostrzega, że Ty,
drogi Czytelniku, nie chcesz jej czytać. Pytanie, czy masz odwagę poznać tą
historię i pomyśleć trochę nad tym, co między stronami chce nam przekazać
autor. Warto? Myślę, że warto. Być może znajdziesz w tej opowieści o wiele
więcej niż znalazłam ja.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Wielka Litera.
Może kiedyś sięgnę po tę książkę z ciekawości żeby wyrobić sobie o niej zdanie, ale jeszcze nie teraz. :)
OdpowiedzUsuń