Margaret
Atwood już od jakiegoś czasu uznawana jest za jedną z najpoważniejszych
kandydatek do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury (mimo tego, że w tym roku
nie zostanie ona przyznana), lecz mimo wszystko przeświadczenie tego typu ma
swoje uzasadnienie w dorobku tej pisarki, która przez wiele lat raczy
czytelników na całym świecie wyjątkowymi historiami, z "Opowieścią
Podręcznej" na czele, której serialową adaptację śledzi mnóstwo ludzi.
"Kocie oko" jest drugą powieścią Atwood, z którą miałam okazję się
zapoznać i ze względu na to, że "Opowieść Podręcznej" podeszła mi
raczej średnio, do tej książki miałam spore oczekiwania. I, na Boga, całe szczęście
że ją przeczytałam!
Co
warto zaznaczyć na samym początku, powieści Atwood nie są łatwe w odbiorze.
Dużo tutaj przemyśleń na różne tematy, przez co czytelnik raczej nie może
liczyć na wartką, pełną emocji akcję. "Kocie oko" to raczej swego
rodzaju pamiętnik, dziennik Elaine Risley, która powraca w rodzinne strony przy
okazji zorganizowanej wystawy jej prac. Sama od zawsze nazywała się malarką, w
żadnym wypadku artystką. Wraz z tą swoistą podróżą do miejsca, gdzie wszystko
się zaczęło, razem z główną bohaterką przenosimy się do wspomnień z jej
młodości, poprzez poznawanie samej siebie poprzez dorastanie, kończąc na
pierwszych miłościach i tych, które miały być ostatnimi, tymi na całe życie. A
w tle niepozorna przyjaciółka, Cordelia, której obecność odznaczyła się w życiu
Elaine o wiele bardziej, niż by tego chciała.
W opowieści tej są zarówno emocje
przyzwyczajania się do nowego otoczenia oczami małego dziecka, poprzez próby
zaakceptowania w grupie przyjaciół, kończąc na definicji prawdziwej kobiecości,
której Elaine wciąż poszukuje. Z dziewczynki, której rodzina nie potrafiła
zagrzać miejsca by stworzyć prawdziwy dom, poprzez małą Elaine odnajdującej się
w końcu w miejscu, w którym może zapuścić korzenie i znaleźć przyjaciół,
otrzymujemy obraz malarki, która wciąż rozlicza się z własną przeszłością.
Chcę mieć przyjaciół, a ściślej biorąc przyjaciółki. Przyjaciółki od
serca - dziewczynki. Wiem, że takie istnieją, czytałam w książkach, ale dotąd
żadnej sobie nie znalazłam, bo nigdzie nie zagrzałam miejsca na dłużej.
Dlatego
"Kocie oko" to historia, której należy poświęcić czas i, przede wszystkim,
myśleć o tym, co się czyta. Wiem, że część czytelników może uznać, że w tekście
znajdują się niepotrzebne dłużyzny, czasem powieje nudą. Uwierzcie mi, warto
czasem zatrzymać się nad tym i przemyśleć, co właściwie autorka chciała
powiedzieć. Obserwować w spokoju, jak
dziewczynka unikająca przez długi czas szkoły i mieszkająca zarówno w
namiotach, jak i motelach staje się kobietą, na której cześć organizuje się
wystawy artystyczne.
"Kocie
oko" jest w moim odczuciu opowieścią o tym, jak kobieta odnajduje swoje
miejsce w świecie. To z pozoru spokojna historia, wspomnienia powracającej do
przeszłości Elaine, która jednocześnie ukrywa gorzką prawdę o tym, że wszystko
to, co dzieje się w życiu, ma swoje konsekwencje w przeszłości. Jak nauczyć się
żyć z własną przeszłością?
Oto środek mojego życia. Miejsce w przestrzeni - bo tak o tym myślę -
niby środek rzeki, środek mostu, w pół drogi od początku, w pół drogi do kresu.
Do tej pory właściwie powinnam zgromadzić to i owo: majątek, obowiązki,
osiągnięcia, doświadczenie, mądrość. Powinnam obrosnąć wszelkim dobrem. Lecz od
powrotu bynajmniej nie czuję się cięższa.
Pod
względem językowym - to prawdziwy majstersztyk. Niełatwy, to prawda, ale
zdecydowanie wart poznania. Czytając miałam wrażenie, że autorka niemal wdziera
się do mojego umysłu, rysując w nim historię Elaine jakby była ona moją własną.
A emocji w tym wiele, zwłaszcza że w życiu głównej bohaterki wiele było
wyboistych dróg, biorąc chociażby pod uwagę to, że pamięta ona drugą wojnę
światową.
Dlatego
"Kocie oko" jest dla wszystkich tych, których kunszt Margaret Atwood
niezmiennie zachwyca i jednocześnie dla tych, którzy lubią pomyśleć o ważnych
rzeczach podczas lektury i uwielbiają historie, w których główny bohater
rozlicza się z pewnymi wydarzeniami z własnej przeszłości. Jak dla mnie, wyjątkowa
pozycja.
Za możliwość poznania tej historii bardzo dziękuję wydawnictwu Wielka Litera.
Brzmi naprawdę ciekawie. Muszę w końcu poznać twórczość autorki. :)
OdpowiedzUsuń