Ileż
to razy słyszałam skierowane zarówno do mnie, jak i do innych słowa w stylu
"docenisz, dopiero jak stracisz" i dotyczyło to praktycznie każdej
dziedziny życia. Od zwykłych przedmiotów, po najbliższe osoby, których obecność
w życiu nie zawsze się zauważało. Najgorsze jest to, że często dostrzeże się
własne szczęście dopiero wtedy, kiedy życie pójdzie w zupełnie nieoczekiwanym
kierunku, często gdy spojrzy się śmierci prosto w twarz.
Narrator
w książce "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" obudził się po
sześciu miesiącach śpiączki. Aż trudno sobie to wyobrazić, spać przez pół roku,
nie wiedząc, co dzieje się dookoła. Nie mając świadomości, kto pojawia się przy
łóżku, po cichu modląc się, by leżąca w nim osoba w końcu otworzyła oczy.
Dlatego kiedy główny bohater w końcu budzi się w pewnym szpitalu w Amsterdamie,
w pewnym sensie uczy się życia na nowo. Stara się powrócić zarówno ciałem, jak
i umysłem do momentu, w którym jest egzystencja w pewnym sensie się zatrzymała.
A to rodzi wspomnienia. Na kartach książki biegniemy razem z narratorem przez
dużą część jego życia. Dowiadujemy się, że jest on utalentowanym matematykiem
ze sporym dorobkiem naukowym. Ma ukochaną córeczkę i byłą żonę. I że w jego
życiu pojawił się szereg kobiet, które miały spory wpływ na jego postrzeganie
świata. Co zauważył dopiero teraz. Była zakochana studentka, była pełna uczucia
matka, była prawdziwie artystyczna dusza i była kobieta niemal wyzywająco pewna
siebie. Aż wreszcie była kobieta z natury ciepła i otwarta, i mimo że obca,
okazała się bliższa niż narrator by myślał. Były typowe romanse, pełne
namiętności. Były uczucia, zarówno głębokie, jak i te ulotne. Były przyjaźnie.
Jedno jest jednak pewne, kobiety pokazały głównemu bohaterowi inne aspekty
życia i pozwoliły mu spojrzeć na to, co go otacza z innej perspektywy.
Książka
Janusza Leona Wiśniewskiego to prawdziwa droga przez życie. To zarówno niemal
naukowa analiza każdej chwili, jak i emocjonalna kolejka górska. Razem z
narratorem przeżywamy jego wzloty i upadki, obserwujemy w dużej mierze jego
błędy i jak stara się z nimi radzić. A w tle kobiety, które kochały jego i
które on kochał, lub myślał, że kochał. I, co zaskakujące, wiele z nich
pamiętało o nim nawet wtedy, kiedy on walczył o powrót do rzeczywistości
podczas sześciu miesięcy śpiączki. I bało się o to, czy w ogóle wyzdrowieje.
![]() |
[źródło] |
Nie
jest to książka łatwa, do połknięcie na jeden raz. To opowieść, która wymaga
wyjątkowego skupienia, by w pełni docenić jej psychologiczną wartość. To
historia, która automatycznie zmusza czytelnika do analizy własnego życia i
jego przewartościowania. Jednocześnie stylistycznie to prawdziwy majstersztyk,
dzięki czemu ma się wrażenie, że czyta się historię wyjątkową. Jak intymne
wyznanie, najbardziej chronione wspomnienia. Jakby narrator otwierał przed
czytelnikami fragment życia, którym nigdy nie chciał się dzielić.
To
moje pierwsze spotkanie z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego, ale jak udane!
Myślałam, że będzie to klasyczna obyczajowa historia, a otrzymałam opowieść tak
życiową i pełną znaczenia, dlatego bez wyrzutów sumienia mogę powiedzieć, że
jest to najlepsza polska książka, jaką czytałam w ostatnich latach. Jestem pod
wielkim wrażeniem.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.
Swego czasu uwielbiałam twórczość Wiśniewskiego, ale niestety od pewnego czasu zauważyłam taką schematyczność w jego utworach, że już mi zbrzydło.
OdpowiedzUsuńHmmm ciekawe. Nie jestem wielką fanką autora, "Samotność w sieci" mnie nie porwała, ale widząc te pozytywy o tej książce... Musze to przemyśleć (bo rosnący stos książek nie pozwala na takie ot dorzucanie kolejnych :D).
OdpowiedzUsuń