sobota, 2 grudnia 2017

#32. Signum Sanguinem. Geneza - Evanna Shamrock




                Lata zaczytywania się w fantastyce mam już dawno za sobą, bo mimo że to jeden z tych gatunków, w którym to wyobraźnia pisarza jest jedyną granicą fabularną, to widziałam w tych seriach dużą powtarzalność i coraz częściej łapałam się na tym, że nie znajduję w tych historiach już nic wartościowego i ciekawego. Błąd! I dziękuję Evannie Shamrock za oświecenie. 


                "Signum Sanguinem. Geneza" jest... genezą? Bo w sumie czym innym. To historia jednego z bohaterów, który pojawił się w poprzednich wydanych przez autorkę książkach, jednak ja nie miałam okazji ich czytać, więc pozostawię tę kwestię tak, jak jest. Skupmy się na tym, co przedstawia nam "Geneza". Z początku poznajemy Andrzeja Achima Zimmermanna, który jest jednym z tych bohaterów, który od samego początku jest określany jako ten zły, ale wiesz, że w pewnym sensie coś jest nie tak. To człowiek, który w organizacji "Signum Sanguinem" posiada wysoką pozycję i szacunek przywódcy. Słusznie. Nieobce mu traktowanie ludzkiego życia przedmiotowo, w najróżniejszym tego znaczeniu, począwszy od morderstwa, po czerpanie pustej, chwilowej rozkoszy. Jednakże w pewnym momencie na jego drodze zostaje postawione zadanie. Coś, co pozornie wydaje się śmiesznie łatwe, ale okazuje się niemal nie do wykonania. I to nie o samo w sobie zadanie chodzi, a o pogodzenie się z tym, w jakim kierunku poszło życie bohatera. Jednocześnie na jego drodze staje Aniela i wszyscy wiemy, jak to się skończy. 

"Choć umiał mówić, siedział cicho całe swoje życie."

                Ale to nie o tym, nie bójcie się! Prawdziwa historia zaczyna się wraz z dorastaniem ich syna, Joaquina Emila Zimmermanna. Chłopca wyjątkowego pod każdym względem, przez co jego życie nie wyglądało tak, jak wielu innych jego rówieśników. Trzymany pod czujną ochroną rodziców, nie wiedział, jak wielkie niebezpieczeństwo ma stanąć mu na drodze. Aż do dnia jego dziesiątych urodzin, gdzie jego życie jednocześnie się kończy, jak i zaczyna. 

                "Signum Sanguinem. Geneza" perfekcyjnie łączy w sobie kilka gatunków. To fantastyka na naprawdę dobrym poziomie, trochę w klimacie sekty. To idealnie zarysowany thriller, którym staje się życie Joaquina w późniejszym czasie, kiedy poznaje dwójkę swoich przyjaciół, Dexa i Lau. Środowisko przypominające szpital psychiatryczny z eksperymentami na ludziach przywodzą na myśl te najbardziej przejmujące historie o walce nie tylko z samym sobą, ale i z tym, na co często nie ma się wpływu. Aż wreszcie to opowieść o poszukiwaniu sensu własnego życia, kiedy ucieka wszystko to, co znało się dotychczas, jakiekolwiek by nie było.

                 Na szczególną uwagę zasługuje tutaj prawdziwy główny bohater tej historii, czyli Joaquin, który w dalszej części powieści otrzymuje przezwisko Jojo. To chłopak, który z, mimo przeciwności losu, szczęśliwego chłopca staje się zamkniętym w sobie, ale jednocześnie dużo bardziej uważnym nastolatkiem. I choć nie wszyscy wiedzą, co właściwie stoi za jego wyjątkowymi umiejętnościami, zdobywa przyjaciół równie "dziwnych" jak on, a jednak wiernych. Pytanie tylko, czy po tym wszystkim co przeżył, będzie miał w życiu choć odrobinę spokoju?

                W tej książce wszystko ma znaczenie, i to dosłownie. Poznajemy historię z kilku punktów widzenia i stylistycznie bardzo to widać. Sposób opisywania rzeczywistości dopasowany jest mocno do osobowości bohaterów, co nadaje całej historii niemal filmowego klimatu. Czytelnik ma wrażenie, że wszystko jest dosłownie w tym miejscu, w którym być powinno, choć sama doszłam do takich wniosków dopiero kilka dni po skończeniu lektury. 

                Jest to książka, w której odnaleźć możemy całe zatrzęsienie wątków, które jednak autorka ułożyła w sposób bardzo staranny i zdecydowanie przemyślany. Wraz z ostatnią stroną czytelnik pozostaje w stanie głębokiego szoku, bo zakończenie zdecydowanie wbija w fotel, choć nie w stu procentach mi leży. Mimo wszystko zostałam pozostawiona z wielkim niedosytem i chęcią poznania tej historii od samego początku. 

                I, gdyby ktoś miał wątpliwości, książkę można czytać bez żadnego problemu, nie znając poprzednich książek. I za to plus dla autorki! Zdecydowanie możecie, tak jak ja, poznać historię Naznaczonych, rozpoczynając od tej właśnie pozycji. 

Za możliwość przeczytania książki i objęcia jej patronatem medialnym bardzo dziękuję Evannie Shamrock!  


2 komentarze :

  1. Fantastyka niestety opiera się na kilku schematach, ale dla mnie wykłaśnie to jest jej urokiem. :) Ale coś nowego zawsze warto przeczytać i zainteresuję się twórczością autorki, jak znajdę chwilę.

    Pozdrawiam jeżowo
    Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

© Szablon wykonała Ronnie ™ | RONNIE creators