wtorek, 22 maja 2018

#43. Teufel - Izabela Żukowska


                Wydaje mi się, że realia rządzące w Polsce w pierwszej połowie XX wieku są idealnym tłem historycznym dla powieści kryminalnej. To niespokojne czasy, pełne niepewności, tajemnic i politycznych zagrywek. Dzięki temu możliwe jest stworzenie prawdziwie złożonej, nieoczywistej historii, która będzie wyróżniać się spośród innych, a spójrzmy prawdzie w oczy, napisanie oryginalnej powieści z gatunku kryminału jest w dzisiejszych czasach bardzo trudne. Dlatego z prawdziwą przyjemnością poznałam historię opisaną w Teufel Izabeli Żukowskiej. Dla niezorientowanych: teufel, to w języku niemieckim diabeł. 


                Kiedy na molo w Gdańskim Jelitkowie (wtedy Glettkau) zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety, pamiątkowy naszyjnik na jej szyi pozwala zidentyfikować ją jako Mariannę Walewicz, zamożną i ogólnie znaną w mieście Polkę, do których mimo wszystko w tamtych czasach odnoszono się z rezerwą i dużą dozą nienawiści. To Lotte Meier rozpoznaje naszyjnik swojej dawnej pracodawczyni. Rozpoczyna to skomplikowane śledztwo, którego rozwiązania podejmuje się komisarz Franz Thiedtke, doświadczony stróż prawda, dla którego sprawa ta jest ostatnią przed odejściem na emeryturę. Jednakże okazuje się, że za tajemniczą śmiercią młodej kobiety stoi więcej niż jedna tajemnica, a Lotte wraca do wspomnień związanych z Marianną w poszukiwaniu szczegółów w jej zachowaniu, które mogłyby naprowadzić ich na rozwiązanie zagadki. W tej podróży w przeszłość wychodzą na jaw także czyny samej Lotte, o których chciałaby zapomnieć i o których wstydzi się powiedzieć komukolwiek. Zakazana miłość, szpiegostwo, tajemnica i wszystko to, czego można spodziewać się po wciągającej fabule, to właśnie Teufel.
 
To wspomnienie sprzed lat przynosiło mu zwykle chwilowe ukojenie, bo słodka woda różana przemieszana z mdłym krochmalem była zapachem jego dzieciństwa, a dzieciństwo mimo swej niefrasobliwości i pokaleczonych kolan jest zawsze czasem bezpiecznej radości. 

                Izabela Żukowska podjęła się bardzo trudnego zadania. Przedstawiła Gdańsk tuż przed wybuchem wojny, kiedy to był on jeszcze Wolnym Miastem i wśród ludności wznosiły się wątpliwości, czy ostatecznie miasto zostanie przyłączone do Polski czy do Niemiec. Jednocześnie było to miejsce, w którym Polaków było niewielu i ogólna nienawiść do nich była na porządku dziennym. W opisach ówczesnej rzeczywistości autorka bardzo wyraźnie nakreśliła wątpliwości ludzi, niemalże namacalne napięcie i bardzo różne poglądy. Wszystko to jest zamknięte perfekcyjną wręcz klamrą, zważywszy na to w którym momencie cała opowieść się kończy. 


Była osobą znaną, a jednak Lotte nie znalazła wzmianki o jej śmierci w żadnej gdańskiej gazecie. Miała wielu przyjaciół, a jednak zdawało się, że nikt jej nie opłakiwał. Zniknęła bezszelestnie, jak biedak pozbawiony rodziny, o którego nikt nie dba, całe życie pozostawiając własnemu losowi. 

                Mimo wszystko jednak, w Teufel niewiele jest kryminału, choć wątki takie się zdarzają. Dużo bardziej, w moim odczuciu, pasowałoby tutaj określenie powieści obyczajowej z wątkami historycznymi, w której przewijają się także elementy charakterystyczne dla powieści sensacyjnych. Sama autorka pisze tak, że nawet skomplikowane sformułowania w języku niemieckim przewijają się w sposób niezauważalny, historia płynie swobodnie i odkrywa przed czytelnikami kolejne elementy. Dzięki czemu cała opowieść rozwija się w sposób bardzo nieoczywisty, a to doceniać należy zawsze. 

                Tym samym recenzja Teufel jest pierwszą z serii na blogu, w której przedstawię niezwykłe historie kryminalne osadzone w Gdańsku. Czeka nas jeszcze wiele perspektyw i niezwykłych opowieści, gwarantuję!

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Oficynka!

http://oficynka.pl/
 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

© Szablon wykonała Ronnie ™ | RONNIE creators