środa, 20 lutego 2019

Diabelskie czyny wśród rycerskich mieczy? "Czarcie słowa" - Grzegorz Wielgus [#83]


                Literatura historyczna, przez wielu uważana za zbyt trudną i zbyt nudną, ale mnie okazuje się raz za razem źródłem świetnej rozrywki, niczym najlepsze powieści fantasy. Są wielowątkowe, stylizowane, dzięki czemu zyskują trochę magicznego klimatu dawnej epoki, a także bogate są chociażby w moje ukochane wątki kryminalne, na przykład w stylu dworskich intryg. Wszystko to tworzy prawdziwie wybuchową mieszankę. Dlatego lektura "Czarcich słów" Grzegorza Wielgusa stała się dla mnie obowiązkowa, tym bardziej, że nasi autorzy, szczególnie w przypadku opowieści w historycznym stylu, znają się na rzeczy. Więc dałam się porwać tej historii rodem ze średniowiecza, w wir rycerskich walk. 



                 Po wojnie o koronę Królestwa Niemiec wreszcie nastała chwila względnego spokoju. Na zamku Rappottenstein król Rudolf nakazuje zwołanie turnieju rycerskiego, na którym stawiają się najznamienitsi rycerze i władcy z sąsiednich mocarstw. Na miejscu stawiają się również Gotfryd, Lambert i Jaksa, trójka wiernych kompanów, z których każdy z nich posiadał różne doświadczenie rycerskie. W międzyczasie dochodzi do tajemniczych morderstw na drogach okalających zamek. We wszystkich miejscach, w których odnaleziono ofiary, widnieją niezrozumiałe znaki, które okoliczni mieszkańcy uznali za diabelskie słowa. Mieszkańców okolicy ogarnęła trwoga, jak zawsze, kiedy ludzie mają do czynienia z czymś nieznanym i trudnym do racjonalnego wyjaśnienia. Inkwizytor Gotfryd oraz rycerze Lambert i Jaksa ruszają w drogę, by wyjaśnić tajemnicę. Czy czarcie słowa rzeczywiście pochodzą od diabelskich wysłanników? Czy wiążą się z nimi klątwy, czające się na mieszkańców okolicy? Czy trójce głównych bohaterów uda się wyjaśnić sprawę? W międzyczasie wychodzą na jaw polityczne zagrywki i spisek o władzę, które okazują się ściśle związane z udaremnionymi zamachami na władcę zamku Rappottenstein. Podejrzenia padają na tajemniczego rycerza w czarnej zbroi, który nie uraczył nikogo ani jednym słowem w czasie turnieju, a jego zachowanie pozwalało sądzić, że ma on coś do ukrycia...

- Chociaż pora późna, grzech nie śpi. 

                Prawda okazuje się jednak dużo bardziej skomplikowana, a wraz z rozwojem wydarzeń do głosu dochodzą wspomnienia z przeszłości, o której nie zawsze chce się pamiętać. Mimo pokoju, wśród rycerzy wyczuwalny jest dziwny niepokój i nerwowość. Zdaje się, że nawet nic nie znaczący impuls może doprowadzić do krwawego starcia. 


                Wymieniając zalety Czarcich słów zdecydowanie należy wspomnieć o nietypowej grupie głównych bohaterów, którzy drastycznie się od siebie różnili, a jednocześnie stworzyli zgrany, dopełniający siebie nawzajem zespół. Charakteryzujący się mądrością i wewnętrznym spokojem Gotfryd kontrastuje z wiecznie roześmianym Jaksą i doświadczonym, stanowczym Lambertem. Mimo tego, że to Gotfryd pełni rolę dowódcy w tej grupce, to zdecydowanie największą sympatię czytelnik odczuwa do Lamberta i Jaksy, rycerzy z Małopolski, którzy zajmowali się wszystkim tym, co można było uznać za czarną robotę. 

Rozpoczynając swój marsz śmierci, rzeźnik dokonał inicjacji w odludnym miejscu, atakując wpierw bezbronnych ludzi, zapewne z zaskoczenia, a nabrawszy więcej pewności, jął się zapuszczać coraz bliżej uczęszczanych traktów - próżną nadzieją byłoby uznanie, iż ostatni atak zaspokoił jego chuć. 

                Zwykle w powieściach historycznych ja, jak i wielu innych czytelników boi się stylizacji językowych, które mogą znacznie utrudnić czytanie, a już w ogóle bardzo je spowolnić. W Czarcich słowach połączenie stylizacji językowej charakteryzującej epokę, w której żyją bohaterowie powieści, w połączeniu z nie do końca pasującym mi stylem autora tworzy trochę toporną i nie zawsze zrozumiałą całość. Dopiero po przeczytaniu całości i spokojnym przeanalizowaniu fabuły zdołałam wyciągnąć z niej te elementy, które do poprowadzenia tej historii były najważniejsze. Jednak w czasie lektury za bardzo się gubiłam, żeby na bieżąco zrozumieć to, co czytam. Jednak zakończenie całej historii okazało się w pełni satysfakcjonujące i zaskakujące, dając nadzieję na pojawienie się kontynuacji tej historii. 

                Dla wielu czytelników to, co wymieniłam jako wady mogą okazać się zaletami, dlatego wszystkim tym, którzy z zainteresowaniem zaczytują się w powieściach tego typu i którym przypadła do gustu "Pęknięta korona" - poprzednia powieść tego autora, zdecydowanie polecam.


1 komentarz :

  1. Ja na tą książkę mam "chętkę" już od jakiegoś czasu :) dzięki za przypomnienie tytułu :)

    OdpowiedzUsuń

© Szablon wykonała Ronnie ™ | RONNIE creators