Tillie
Cole zaskoczyła mnie jakiś czas temu swoją fenomenalną serią "Kaci Hadesa",
w której w oryginalny sposób postawiła przeciwko sobie klub motocyklowy z
religijną sektą. "Odkupienie" jest już czwartym tomem serii, który,
co ciekawe, znacznie odbiega od konwencji, którą autorka przybrała w
poprzednich częściach. Wyraźnie czuć, że ostateczna konfrontacja zbliża się
wielkimi krokami. I zamiast większość historii obserwować z perspektywy
członków Katów Hadesa, przenosimy się do siedziby Nowego Syjonu, w którym
bliźnięta podzieliła władza nad społecznością. Ostrzegam przed możliwymi
niewielkimi spojlerami z poprzednich części.
Judasz
wtrącił swojego brata na czterdzieści dni do więzienia, by powrócił na
zagubioną ścieżkę wiary i u jego boku prowadził ludzi ku zbawieniu, które było
im wpajane praktycznie od zawsze. Kain jednak nie zamierzał tego robić. Prany
przez lata mózg wreszcie zaczął rozumieć, że w ich społeczności nie wszystko
dzieje się tak, jak powinno i nikt od zdrowych zmysłach nie powinien dopuszczać
do tego, co działo się w Nowym Syjonie. Tymczasem okazuje się, że społeczność
gwałtownie się rozrasta i rośnie w siłę. Judasz wciąż poszukuje przeklętej,
czyli kobiety o nieprzeciętnej urodzie, w której według proroctwa drzemie sam
szatan, by kusić mężczyzn. Tylko małżeństwo proroka z przeklętą miało sprowadzić
na wszystkich łaskę Pana.
"Ten mężczyzna był jakby
dwiema stronami jednej monety. Balansował na granicy pomiędzy dwoma
osobowościami. Jakiekolwiek wspomnienie o jego bracie sprawiało mu widoczny
ból. Na jakiekolwiek wspomnienie o grzechach, które - jak twierdził - popełnił
jako prorok, reagował jak na fizyczny cios."
Nowa
społeczność potrzebuje więcej wiernych, dlatego z Portoryko do Nowego Syjonu
przybywa Harmony z dwójką swoich zaufanych towarzyszy. Wtrącona do celi
sąsiadującej z celą Kaina, ta dwójka staje się dla siebie nieocenionym
wsparciem w tym przymusowym odosobnieniu. Słysząc, jak członkowie społeczności
szykują się do walki z Katami, Kain za wszelką cenę próbuje obmyślić plan,
dzięki któremu mógłby przekonać Judasza o katastrofalnych skutkach jego
pomysłów. Niespodziewanie okazuje się, że w swoim działaniu ma... sojuszników.
I mimo tego, że przeszłość brata Kaina wyszła na jaw, plan dochodzi do skutku.
Jednak, jak to zwykle bywa, nie wszystko zawsze udaje się zgodnie z planem...
"Odkupienie"
jest w tej historii słowem kluczowym. Bo to opowieść o tym, jak wbrew swojej
przeszłości, zawsze można rozpocząć nową ścieżkę życia. I choć za pewne czyny
czasem przychodzi zapłacić nieporównywalnie dużą cenę, warto. Mimo że głównie
pozostajemy w tej historii z bratem Kainem, czytelnik dowiaduje się także, co
dzieje się w Klubie i jaki wydarzenia z poprzednich części mają na jego
członków wpływ. Co bardzo zaskakujące, autorka w "Odkupieniu" wyjawia
kilka nieoczekiwanych prawd, co staje się jednym z najbardziej ściskających za
gardło momentów. A Mae, Lilah i Maddy, choć wdzięczne za ocalenie życia,
potrafią się wyraźnie Katom przeciwstawić. Jednak klub ma swoje żelazne zasady,
za złamanie których nieraz groziła śmierć...
Obecnie
seria Tillie Cole jest dla mnie najlepszą romansowo/sensacyjną serią na
współczesnym rynku. Przemyślana, pełna nieprzewidzianych zwrotów akcji historia
wciąga od pierwszego tomu i, co najważniejsze, posiada grupę bohaterów, w
której nie ma idealnej osoby. Każdy z nich nosi na plecach bagaż doświadczeń,
często tragicznych, co dodaje im autentyczności. A zbicie ich w grupę dostarcza
czytelnikowi mnóstwo dramatów, czasem żartów i, przede wszystkim, ogrom
napięcia i emocji związanych z trudną przeszłością nowych członkiń klubu. I
choć sam punkt kulminacyjny w "Odkupieniu" jest niemal traumatyczny,
to jednak nie do końca tego się spodziewałam. Lekki niedosyt pozostał.
Najważniejszym dla mnie jest to, że Tillie Cole nie powieliła schematu, który w
pierwszych trzech tomach serii mocno rzucał się w oczy. Z niecierpliwością
czekam, co autorka ma jeszcze do pokazania, a jest niewątpliwie jedną z
najbardziej utalentowanych autorek tego gatunku, jaką znam.
Ciekawa książka :)
OdpowiedzUsuńDodaję do obs i zapraszam do mnie :)
Podobała mi się. W ogóle ta seria przypadła mi do gustu, choć nie pozostaje bez znaczących wad. Określiłabym Tille Cole jako takie guilty pleasure :P
OdpowiedzUsuńOczywiście, są momenty kiedy mam ochotę solidnie walnąć głową w ścianę. Ale to było duże zaskoczenie, oryginalność, więc wśród autorów tego gatunku naprawdę, Tillie Cole jest dla mnie najlepsza :)
UsuńJa jeszcze nie znam tej serii. Wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuń