Jeżeli
tylko pojawia się ekranizacja powieści jednej z moich ulubionych autorek, nie
mogę przejść obok niej obojętnie. Wiele razy próbowano adaptować twórczość
Philippy Gregory, zarówno w formie serialu, jak i filmu. Przyznam szczerze, że
były to próby zarówno udane, jak i, moim zdaniem, kompletnie nietrafione. Teraz
przyszedł czas na coś świeżego. W 2013 roku stacja BBC podjęła się trudnego
wyzwania stworzenia miniserialu, opierającego się na aż trzech powieściach
Philippy Gregory: "Białej królowej", "Czerwonej królowej"
oraz "Córce Twórcy Królów". Jako że serial odniósł oczekiwany sukces,
rozpoczęto pracę nad kontynuacją "Białej królowej", która miała
skupić się na losach córki króla Edwarda IV z dynastii Yorków, Elżbiecie York.
Źródła: empik.com/taniaksiazka.pl |
Mający
w tym roku premierę serial "Biała księżniczka" luźno opiera się na
powieści Gregory o tym samym tytule. Fabuła rozpoczyna się praktycznie w
momencie, kiedy kończy się "Biała królowa". Henryk VII Tudor wygrywa
wojnę, rozpoczynając panowanie swojej dynastii na tronie Anglii. Aby zjednoczyć
dwa od lat zwaśnione ze sobą rody, dochodzi do małżeństwa pomiędzy nowym królem
a córką jego poprzednika, Elżbietą York. Jednakże ani jedna, ani druga strona
nie jest zbyt chętna do ślubu, a świeżo upieczona królowa Anglii wciąż ma żal
do swojego męża o wszelkie krzywdy, które spotkały jej rodzinę z jego strony.
Nastroje w Anglii nie uległy wyciszeniu, wśród ludu wciąż są ludzie, którzy
uważają, że prawowitym dziedzicem tronu jest zaginiony syn króla Edwarda,
Ryszard. Choć jak głosi plotka, młody książę został zamordowany przez króla
Ryszarda III w Tower razem ze swoim bratem, okazuje się, że sprawa jest dużo
bardziej skomplikowana niż wszyscy myśleli.
[źródło] |
W
międzyczasie Elżbieta rodzi dziecko, którym okazuje się upragniony syn. Mały
Artur staje się następcą angielskiego tronu, umacniając pozycję swojego ojca. I
to wydarzenie na zawsze zmienia podejście Elżbiety York do wszystkiego, co
wcześniej znała. Także jej zdanie o mężu ulega znaczącej poprawie. Czy uda im
się zgodnie rządzić krajem, przeciwstawiając się wielu niespodziewanym wrogom?
W
roli Elżbiety York możemy zobaczyć Jodie Comer, której idealnie udaje się
odegrać nienawiść do nowo poślubionego małżonka. Widać, że dobrze zgrała się ze
swoją postacią i doskonale oddawała targające nią emocje, a ich było aż nadto.
Króla Henryka VII Tudora zagrał Jacob Collins-Levy. Co do niego mam kilka zastrzeżeń,
choć rola sama w sobie nie była łatwa. Prawdą jest, że podczas konfliktu król
coraz bardziej obawiał się o swoje życie, przez co popadał w coraz większą
paranoję, węsząc wszędzie dookoła spisek. Mam wrażenie, że aktor nie do końca
temu podołał. Jednakże chemia pomiędzy nim a aktorką odgrywającą jego żonę
zdała egzamin i w duecie z Jodie Comer w stu procentach kupiłam ich jako
poważnych, panujących na tronie Anglii władców. Najmocniejszą, moim zdaniem,
kreacją aktorską w serialu jest Małgorzata Beaufort, matka króla Henryka, w
której rolę wcieliła się niesamowita Michelle Fairley (Lady Stark, fani
"Gry o tron" nadal przeżywają to, co się z tobą stało!). Królowa
Matka jest postacią specyficzną, dążącą do celów mimo jakichkolwiek problemów.
Nie boi się nawet najgorszych zagrać, byleby tylko chronić swoją rodzinę.
Jednocześnie szczerze oddana Bogu i wiecznie pogrążona w modlitwie. Kupiłam tą
kreację od razu, dużo bardziej niż tą aktorki z "Białej królowej".
[źródło] |
Jeżeli
mam porównać "Białą księżniczkę" do "Białej królowej" to,
niestety, poprzedniczka wydaje mi się trochę lepiej dopracowana i zagrana. Mimo
że Jodie Comer radzi sobie w głównej roli tak samo dobrze jak Rebecca Ferguson,
to reszta aktorów (z wyjątkiem Fairley) nie do końca mnie przekonała. Co do
fabuły nie będę się wypowiadać, ponieważ, co wstyd mi przyznać, nie czytałam
jeszcze książki. W dodatku nie orientuję się tak bardzo w historii Anglii, aby
określać prawdziwość przedstawionych w serialu wydarzeń. Jednakże produkcja ta
jest bardzo ciekawa i oglądało mi się ją z przyjemnością, mimo kilku widocznych
wyraźnie mankamentów. Dla wielbicieli zarówno twórczości Gregory, jak i ogólnie
dramatów historycznych, będzie to przyjemne osiem odcinków opowieści na zadowalającym
poziomie.
Widzieliście
serial? A może znacie książkową wersję historii? A jeżeli obie z tych opcji
możecie odhaczyć, dajcie koniecznie znać, jak książka ma się do serialu.
O ile historia Anglii mnie interesuje (i ze względu na studia jest moim głównym zajęciem podczas tego preludium do studenckiej kampanii wrześniowej :), o tyle nie przepadam za czasami wojny dwóch róż, ani za Edwardem IV, który tron przejął perfidnie go odbierając choremu Henrykowi VI. Mimo wszystko jednak skuszę się na ten serial, gdyż dawno nie oglądałam żadnego, którego akcja toczyłaby się w przeszłości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ifeelonlyapathy.blogspot.com
Ja przez powieści Gregory trochę wkręciłam się w temat, ale zgadzam się z Tobą w stu procentach! Edward zachował się bardzo niehonorowo i akurat jego wstąpienie na tron było bardzo perfidne...
UsuńObejrzałam pierwszy odcinek tego serialu i postanowiłam na bieżąco śledzić również resztę, ale niestety mi się nie udało :( Muszę koniecznie w najbliższym czasie go nadrobić, bo fragment, który widziałam naprawdę mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńRead With Passion