Twórczość Agnieszki
Lingas-Łoniewskiej przewijała się gdzieś dookoła mnie praktycznie od samego
początku, kiedy zaczęłam recenzować, czyli od kilku dobrych lat. Jednak
dotychczas jakoś mijałyśmy się ze sobą, aż do teraz. Na rynku niedawno pojawiło
się wznowienie najpopularniejszej serii autorki, i stało się to dla mnie szansą
na poznanie twórczości lubianej polskiej pisarki. Jak więc zaczęła się zawiła
historia braci Borowskich? Zaczęła się dużo wcześniej, jednak nabrała tempa w
momencie pojawienia się na horyzoncie pewnej ślicznej, ciemnowłosej dziewczyny
z zamiłowaniem do koszykówki.
Wydawało się, że Kaśka Matczak ma
relatywnie ułożone życie. Jednak zrozumiała jak bardzo ta myśl jest błędna w
chwili, kiedy jej samotny dotychczas ojciec odnalazł nową miłość, z którą zdecydował
się wziąć ślub i zamieszkać wspólnie z nią i jej córką, Małgosią. Dziewczyny
okazały się zupełnie inne, co często prowadziło do słownych utarczek, drwin i
napięcia w domu. I tak zamiast nastawionej pozytywnie przyrodniej siostry Kasia
zyskała jedno z najpoważniejszych źródeł problemów w jej zarówno teraźniejszym,
jak i późniejszym życiu. Gośka bowiem miała chłopaka, Krzyśka Borowskiego,
przystojnego i ambitnego syna pary znanych w mieście prawników. Problemy
zaczęły się w momencie, w którym w parku niedaleko swojego domu Krzysiek wpadł
na Kaśkę podczas jazdy na rowerze. Mówią, że serce nie sługa, lecz konsekwencje
ich decyzji mogą pociągnąć za sobą lawinę zarówno tych dobrych, wartych
zapamiętania chwil, jak i dramatów przepełnionych bólem, które tkwią jak
nieznośna zadra w sercu.
A kiedy na horyzoncie pojawia się
znienawidzony starszy brat Krzyśka, Łukasz, sprawy zaczynają biec w
niebezpiecznym kierunku. Czy dwóch braci może się tak bardzo różnić? Co
zwycięży: miłość, strach, rozsądek? Jedno jest pewne. Od teraz trudno będzie
odnaleźć spokój.
Stała jeszcze przez chwilę, czując, jak mocno bije jej serce, choć
przecież nie biegała, po czym odwróciła się w drugą stronę i podążyła truchtem
do domu.
Jeżeli mam być do bólu szczera,
to będę: zaczynało się nieciekawie. A może nie tyle nieciekawie, co bardzo
stereotypowo, trochę jak z amerykańskich filmów dla młodzieży o trudnych
miłościach, miłosnych trójkątach i związanych z nimi rodzinnymi konfliktami.
Jednak im dalej w las, tym coraz bardziej się wciągałam, sprawy zaczęły
nabierać nieoczekiwanego obrotu, a i sami główni bohaterowie podążyli ze swoim
życiem w kierunkach, jakich nie byłam do końca pewna. A kiedy nadszedł moment,
kiedy bohaterowie, powiedzmy, stanęli na własnych nogach, ich historia z dramatu
obyczajowego zmieniła się w pełną akcji opowieść o życiowych zawirowaniach,
popełnianych błędach i walce o osobiste szczęście wbrew wszystkiemu. Zarówno
Krzysiek, jak i Kaśka pokazali się czytelnikowi z kompletnie nieznanej dotąd
strony i ciekawie było widzieć w głowie ich konfrontację, którą opisywała
autorka. W dodatku pojawiło się mnóstwo emocji, także takich ściskających za
gardło, nieoczekiwanych zwrotów akcji i niekończącego się poczucia niepokoju o
życie i zdrowie dwójki głównych bohaterów. Bo autorka stworzyła ich takimi, że
nie sposób nie kibicować im praktycznie od samego początku.
Jednak, jak pisałam powyżej, to
seria o braciach Borowskich, więc warto wspomnieć także o tym drugim, Łukaszu.
To osoba z mnóstwem tajemnic, jednak, jak się wydaje, osądzona przez lokalną
społeczność dość jednoznacznie. Gdy się pojawiał, w powietrzu można było wyczuć
kłopoty, nierzadko też strach. Jednak autorka nie odkryła jeszcze wszystkich
kart względem niego, pozostawiając sobie pole do popisu w kolejnych częściach.
Słusznie!
I wtedy Łukasz Borowski postanowił, że załatwi raz na zawsze pewną
sprawę, która ciągnęła się za nim od długiego czasu. Bardzo nie lubił
niedokończonych spraw.
Jeżeli chodzi o styl, jest bardzo
dobrze. To jedna z tych książek, którą połyka się w jeden wieczór, autorka
doskonale wie, jak stopniować napięcie i sprawić, żeby czytelnik płynął przez
kolejne elementy historii bez świadomości upływającego czasu. Jedyne, co trochę
gryzło mnie podczas czytania to momentami zbyt przepełnione patosem dialogi,
przez które bohaterowie tracili na realności, bo jeszcze nie spotkałam ludzi,
którzy rozmawialiby ze sobą w taki sposób, nawet w tych najbardziej kryzysowych
momentach.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz