wtorek, 12 marca 2019

Trup w murach legendarnego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego? "Zbrodnia i Karaś" - Aleksandra Rumin [#87] (PRZEDPREMIEROWO)


Komedia kryminalna za sprawą Alka Rogozińskiego stała się w Polsce jednym z najciekawszych gatunków literackich. Zestawienie humoru z trupem (lub kilkoma) okazuje się być rozwiązaniem interesującym pod względem fabularnym, pozwalającym poznać bohaterów z zupełnie innej, nieznanej strony. Dlatego kiedy pojawiła się okazja przeczytania kryminalnej komedii, w dodatku w środowisku akademickim, z którym, siłą rzeczy, mam wiele wspólnego, zapowiadało świetną przygodę, czas spędzony z ciekawą intrygą i mnóstwo śmiechu. Ale czy tak rzeczywiście było?


Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie ma raczej słabą opinię. Staje się on ostatnią deską ratunku dla tych studentów, przed którymi drzwi do najlepszych uczelni w okolicy zamknęły się przed nosem i dla tych uczonych z dziwną przeszłością, którzy starają się na nowo wyprostować swoje życie. To środowisko najróżniejszych i jednocześnie najdziwniejszych osobowości, jakie można by sobie wyobrazić. Mamy tutaj do czynienia od dziekana z nieciekawą przeszłością, studentami próbującymi desperacko ratować swoją przyszłość, charyzmatycznymi sprzątaczkami, w tym z jedną z nich, która założyła fundację pomocy absolwentom wydziału humanistycznego UKSW, po pracowników uczelni, doktorów i doktorantów jak i absolwentów, których ścieżka kariery doprowadziła do wybrania ścieżki życiowej lokalnego menela. Jednak jest coś, co wszystkie te osoby łączy: każde z nich szczerze nienawidziło Ernesta Karasia, który niespodziewanie traci życie w toalecie na uczelni. Pytanie jest takie, jak zawsze: kto zabił? I dlaczego? Z jakiego powodu większość osób, które znały denata, zamiast smutku związanego z jego śmiercią odczuwała szczerą radość i odzyskane poczucie wolności?

Teraz, kiedy ktoś pytał Adriana, gdzie studiuje, odpowiadał zgodnie z prawdą, że na uniwersytecie, ale nie precyzował na którym. Ludzie błędnie zakładali, że z jego nazwiskiem i koneksjami w grę wchodzi tylko Uniwersytet Warszawski, a to mu bardzo odpowiadało. 


Muszę przyznać, że Zbrodnia i Karaś trochę mnie zaskoczyła. Bo oprócz humorystycznego sposobu narracji, który, mam wrażenie, Aleksandra Rumin doprowadziła do perfekcji, mamy tutaj intrygę kryminalną rodem z najlepszych powieści Agathy Christie, kiedy to mamy trupa, grupę podejrzanych i stopniowo odkrywamy powody, dla których każde z nich może być mniej lub bardziej winne. Tutaj mamy coś podobnego, tylko że brakuje genialnego detektywa, za to dostajemy osobne rozdziały o każdym z bohaterów, nawet o kocie, puchatej maskotce uniwersytetu, który okazuje się świadkiem dość dziwnych wydarzeń. Ostatecznie dostajemy opowieść o tym, jak nagła śmierć profesora UKSW zmieniła wielu ludzi, czy to na lepsze, czy to na gorsze.


I to jest mój główny zarzut względem tej książki. Bo opowieść, którą mianuje się komedią kryminalną, ten wątek kryminalny powinna mieć solidny. Tutaj oczywiście mamy śmierć profesora Karasia, jednak bardzo szybko odchodzi ona na dalszy plan, biorąc na tapetę relacje między głównymi bohaterami i ich osobiste historie. I tak jak te wątki wypadają tutaj całkiem solidnie, tak ostateczne rozwiązanie intrygi jest dla mnie całkowicie niesatysfakcjonujące i mocno rozczarowujące. Jednak przyznać trzeba, na pierwszy rzut oka widać, że autorka doskonale czuje się w takim lekkim, trochę ironicznym tworzeniu fabuły i obce jej są wszelkie ograniczenia. Autorka bawiła się tutaj konwencją, prowadząc narrację z mnóstwa różnych stron, co ostatecznie dało ciekawy, niespotykany efekt. Plus humor, często absurdalny i dosłowny, który w moim przypadku sprawdził się doskonale, ale wiem, że nie wszystkim przypadłby do gustu.

A jak zostawił jakieś zapiski?, podpowiadała mu podświadomość. Może zdemaskuje cię zza grobu?, jątrzyła dalej. Musiał brać taką ewentualność pod rozwagę, bo wyciągnięcie kopyt było jedyną przyzwoitą rzeczą, jaką Ernest Karaś zrobił w całym swoim życiu. Kto wie, jakich świństw dopuści się po śmierci? 


Dlatego Zbrodnię i Karasia należy czytać z otwartym umysłem, zapominając trochę o literackich konwenansach i po prostu dać się ponieść. Dla mnie to mocny średniak, w którym doceniam świeżość i styl autorki, jednak fabularnie książka ma według mnie wiele niedociągnięć. Czy to zabieg przyjęty przez Aleksandrę Rumin celowo? Być może, polecam sprawdzić na własnej skórze. 

Książka ma premierę już 15 marca!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

© Szablon wykonała Ronnie ™ | RONNIE creators