Bernard
Cornwell, angielski twórca powieści historycznych i thrillerów, jest mi znany
głównie za sprawą Trylogii Arturiańskiej,
która kilka lat temu świeciła triumfy na naszym rynku wydawniczym. Nigdy nie
miałam okazji zmierzyć się z twórczością Cornwella, dlatego kiedy w Polsce
ukazał się pierwszy tom Wojen Wikingów,
uważanych przez wielu za najlepszą serię tego autora, uznałam to za swoją
szansę. Jednak jednocześnie pojawiły się we mnie wątpliwości, które zapewne
mają także ci, którzy od zawsze wzbraniają się przed takimi wielotomowymi
seriami historycznymi, które, nie ukrywajmy, mogą czytelnika zniechęcić trudną
formą czy toporną fabułą. Jak więc jest w przypadku Ostatniego Królestwa?
Na imię mam Uhtred. Jestem synem Uhtreda, który był synem Uhtreda,
którego ojca także zwano Uhtredem. [...] Śnię o tych omywanych falami, dzikich
terenach rozciągających się pod smaganymi wichrami niebem, Marzę o nich i wiem,
że nadejdzie dzień, kiedy odbiorę je tym, którzy je ukradli.
W
IX wieku Anglię trawiły konflikty zbrojne. Ich ziemię najeżdżali Duńczycy,
nazywani powszechnie wikingami, którzy szukali na angielskich ziemiach
urodzajnych miejsc, których tak brakowało w ich ojczyźnie. W Northumbrii, jeden
z Duńczyków, długowłosy i pewny siebie wojownik, rzuca pod nogi władcy głowę
jego najstarszego syna. Rozpoczyna się krwawa wojna, która w kolejnych latach
miała skazać setki mężczyzn na śmierć. Wśród tego zgiełku, na mordercę swojego
brata rzuca się dziesięcioletni chłopiec, zafascynowany światem dorosłych mężczyzn
chciał udowodnić, że nikt nie może plamić honoru jego rodziny. Jednak cóż może
zrobić dziecko w obliczu potężnej, niepokonanej armii, która zalewała
angielskie ziemie niczym zaraza? Mały Uhtred trafia na stronę Duńczyków.
Początkowo miał być jeńcem, ewentualną kartą przetargową w rozmowach z
angielskimi władcami. Któżby się spodziewał, że ten mały chłopiec stanie się
dla potężnego Ragnara, dowódcy wojsk Duńczyków, praktycznie synem? Czy kolejne
rejony Anglii skazane są na porażkę pod ciężkim butem duńskich wojsk? I jaką
rolę w konflikcie odegra dorastający Uhtred? Po czyjej stanie stronie?
Historię
poznajemy z punktu widzenia dorosłego, doświadczonego już przez życie głównego
bohatera, który opowiada o swoim życiu od momentu, kiedy trafił pod skrzydła
wrogiego wojska, jeszcze w dzieciństwie. Dlatego czytelnik doskonale wczuwa się
w sytuację chłopca, który chłonie wszystko, co go otacza niczym gąbka,
jednocześnie wypracowując swoje własne poglądy i wizję własnej przyszłości. Nie
brakuje tutaj młodzieńczych błędów, które z humorem Uhtred sam komentuje.
Główny bohater trafia do zupełnie innego
świata, który swoimi urokami wciąga i staje się nową ścieżką życia. To
porywczy, pełen dumy młody człowiek, który z wiekiem uczy się, co naprawdę
ważne i co czyni prawdziwego mężczyznę. Zwycięstwo? Miecz? A może kobieta?
-Walczysz jak diabeł. To twój pierwszy mur tarcz?
- Pierwszy - przyznałem.
- Śmiem twierdzić, że nie ostatni.
Miał całkowitą słuszność.
Autor
w interesujący sposób zderza ze sobą obie strony konfliktu nie tylko pod
względem zbrojnym. W tamtych czasach Anglicy byli bogobojnymi chrześcijanami,
poświęcającymi czas na modlitwę i pokutę za wyrządzone grzechy. Tymczasem
pogańscy Duńczycy ukazani zostali jako wojownicy wierni wielu bogom, którym
składali ofiary. Szczególnie ważny był tutaj sam Odyn, ku czci którego mężni
wojowie oddawali życie na polu walki.
Bernard
Cornwell w mistrzowski sposób operuje piórem. Wyraźnie nakreśla osobowości
bohaterów, szczególnie głównego, rzucając go w wir decyzji z pozoru
niemożliwych do podjęcia. Dodatkowo w scenach batalistycznych czytelnik ma
wrażenie, że znajduje się w samym środku walki, a autor nie oszczędza nawet
tych najbardziej brutalnych szczegółów. I wreszcie - zaskakujące różnice w obu
społecznościach, określone wyraźnie szczególnie w momentach, kiedy Anglicy i
Duńczycy ścierają się z dala od pola bitwy.
W
powieściach historycznych, zwłaszcza wielotomowych i, co za tym idzie,
wielowątkowych, czasem czytelnik gubi się w politycznych zawiłościach,
stylizacjach językowych i w topornej fabule, która wydaje się w ogóle nie
ruszać do przodu. W Ostatnim Królestwie
tego nie ma. To historia pełna akcji, choć wielowątkowa, to złożona z najwyższą
starannością, wszystko ma tutaj znaczenie. I, co najważniejsze, historia
Uhtreda przedstawiona została w przyjemnej, łatwej do przyswojenia formie,
dzięki czemu czytelnik może przepaść na długie godziny jak przy najlepszej
powieści fantasy. Jak dla mnie - majstersztyk - i to pod każdym względem. A to
dopiero pierwszy tom. Już nie mogę się doczekać kolejnych!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz