Przez
ostatni rok stałam się o wiele bardziej otwarta na debiutantów, bo w dużej
mierze właśnie oni najbardziej mnie ostatnio zaskakiwali. Jednak Carme
Chaparro, mimo że Nie jestem potworem
jest jej pierwszą powieścią, jest już od długiego czasu zaznajomiona z trudnym
rzemiosłem jakim jest opowiadanie historii i przedstawianie faktów, ze względu
na swoje długoletnie dziennikarskie doświadczenie. Autorka postawiła sobie
trudne zadanie, bo temat jest ciężki i w dużej mierze bardzo delikatny -
zaginięcie dziecka jest jedną z tych tragedii, które ludzie zaliczają do
najgorszych. Plus, tłem dla tych wszystkich wydarzeń stała się Hiszpania,
której w powszechnej literaturze, a przynajmniej tej, z którą miałam okazję się
zapoznać, jest bardzo mało.
Skuszeni? No to jedziemy.
Może to dlatego na tych spotkaniach uczestniczy zawsze tylu chętnych?
Bo ludzie wciąż potrzebują dawki czyjegoś nieszczęścia. Jesteśmy uzależnieni od
cudzego bólu. Czy ja też? Czy potrzebuję cudzego bólu, żeby samej czuć się
dobrze?
Tym
bardziej, że trzecia potencjalna ofiara to mały Pablo, synek przyjaciółki Any i
jednocześnie dziennikarki popularnej stacji telewizyjnej, która dostała za
zadanie przekazywanie opinii publicznej informacji na temat śledztwa.
Jednocześnie Ines Grau, trochę na przekór sobie poszukuje tematu do kolejnej
książki. Jako że poprzednia stała się hitem, wydawca z uporem naciska ją na
kolejny tytuł. Jednak znalezienie ciekawego tematu, który wciągnąłby czytelnika
tak jak poprzedni, okazuje się trudnym zadaniem.
Po
przeczytaniu Nie jestem potworem
jestem w stanie podzielić tą opowieść na kilka wyraźnych części, co do których
mam trochę odmienne zdanie. Bowiem zaczyna się jak prawdziwy thriller
psychologiczny "z krwi i kości". Jest tajemniczo, autorka powoli
zaznajamia nas z bohaterami i sprawami, nad którymi głowią się zarówno Ines,
jak i Ana. Szczególnie dużą siłę ma tutaj fragment, kiedy Ines postanawia udać
się na spotkanie osób dotkniętych tragedią i jedna z nich opowiada swoją
historię. Potem pojawia się drugi, najdłuższy fragment, w którym autorka
pokazuje z pozoru zwyczajne życie zarówno Ines, jak i śledczych i przyznaję,
tempo tutaj trochę zwalnia, chwilami miałam wrażenie, że niektóre fragmenty są
tutaj zbędne. Jednak zdecydowanie wygrywają tutaj opisy przeszłości
nadinspektor Any Aren, która okazuje się pełna bolesnych doświadczeń, mających
znaczący wpływ na główną bohaterkę. Dużo mniej pasowały mi tutaj opisy
codziennego życia na komendzie i sprzeczek wśród pracowników, choć rozumiem, że
dodaje to realizmu i oddaje charakter codziennej pracy policjantów. No i
ostatni fragment, w którym sprawa zaginięć dzieci zaczyna się powoli rozwiązywać,
akcja nabiera tempa i dochodzimy do zakończenia, które odwraca wszystko o sto
osiemdziesiąt stopni. Szok, niedowierzanie i jednocześnie przemożne
przerażenie. Autorka wykonała tutaj mistrzowską robotę, dozując napięcie i
wodząc czytelnika za nos, podsuwając kolejne mylne tropy odnośnie winnego.
Cierpliwości. Cierpliwości, upomniała Ana samą siebie. Kluczowa rzecz
dla dobrego w swoim fachu przesłuchującego. Udawać, że mało cię to wszystko
obchodzi, że milczenie przesłuchiwanego nie wyprowadza cię z równowagi, że jego
kłamstwa nie doprowadzają cię do rozpaczy.
Jednocześnie,
o czym warto wspomnień, w powieści bardzo widoczne jest dziennikarskie
doświadczenie Carme Chaparro, dlatego styl jest trochę nierówny. Są momenty,
kiedy autorka w dość niezgrabny sposób zasypuje czytelnika faktami o
niewielkiej przydatności, na szczęście jest ich zdecydowanie mniej niż tych
dobrych fragmentów. Przyznaję jednak, że autorka ma doskonałą rękę do
nakreślania osobowości bohaterów, a przez to i emocje w całej historii nabierają
innego znaczenia. Myślę że autorka ma nam jeszcze wiele do pokazania.
Nie jestem potworem jest solidnym
thrillerem, który wprawi czytelnika w stan niepokoju od samego początku, i
zrobi to, co tego typu historie robią najlepiej - pozwolą nam wierzyć, że znamy
się na ludziach, by potem zręcznie wyprowadzić nas w pole. A chyba o to właśnie
chodzi, prawda?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz