Są
takie opowieści, które mimo swojej pozornej prostoty kryją w sobie tak
obezwładniające i przerażające znaczenie, że po lekturze czytelnik przez długi
czas rozpamiętuje wydarzenia i zastanawia się, co by było, gdyby los pokierował
bohaterami w odrobinę inny sposób. Ewa Podsiadły-Natorska stworzyła historię
zainspirowaną tym, co obecnie nas otacza i złożyła z tego niepokojącą
przyszłość Polski, która, niestety, jest straszliwie... realna.
Tamara
Taszycka jest młodą kobietą w okolicach trzydziestki, która z pozoru jest
zwyczajną singielką cieszącą się życiem. Tęskni za narzeczonym, ekscytuje się
wizją nadchodzącego ślubu i w biurowych ploteczkach opowiada o swoich planach
na przyszłość. I wszystko byłoby świetnie, gdyby wszystko to nie było
kłamstwem. Jednak otoczenie właśnie takie zdanie ma na temat Tamary Taszyckiej.
" Nie podoba jej się. To, na
co patrzy, jej się nie podoba. Nie podoba jej się monstrualny spot propagandowy
na ścianie jednego z bloków, w którym dobrze opłaceni aktorzy udają idealną
rodzinę. Nie podoba jej się przekaz tegoż spotu: że szczęście równa się
małżeństwo, wielodzietność, określony model życia."
W
rzeczywistości jest to przywódczyni grupy kobiet wściekłych na to, jak bardzo
rząd wtrąca się w życie obywateli Polski, w szczególności tych płci żeńskiej.
Samotne kobiety nie mogą wynajmować dużych mieszkań, wychodzić same po godzinie
policyjnej czy wyjeżdżać na wakacje. W perspektywie pojawia się również wizja
rejestracji wszystkich dorosłych niezamężnych kobiet. Przywódcy kraju kuszą
pieniędzmi kobiety po to, by zwalniały miejsca pracy i zajęły się gospodarstwem
domowym, najlepiej raz w roku rodząc kolejne dziecko. A wszystkie te, które w
jakikolwiek sposób sprzeciwiają się tej ideologii, karmione są propagandą i
wizjami perfekcyjnych rodzin i pomocnej władzy, która doskonale wie, co w życiu
człowieka liczy się najbardziej. Tamara staje na czele kobiet, które w
jakikolwiek sposób sprzeciwiają się temu modelowi życia. Kobietom, które są
zmęczone dotychczasowym życiem, wolą samotne życie pełne przygód lub po prostu
nie życzą sobie, żeby polityka w tak paskudny sposób pakowała się z butami w
ich los. Wściekłe mają na koncie kilka akcji w stylu zrywania plakatów w
komunikacji miejskiej, jednak zbliża się Dzień Parlamentu. Moment, w którym
wszyscy mieli zrozumieć, że w Polsce są ludzie, których wizja prostego zarobku
nie przekonuje do rezygnacji z samych siebie.
Podczas
czytania "Wściekłych" od razu przyszła mi na myśl doskonała
"Opowieść Podręcznej", jednak ze względu na to, że książka Ewy
Podsiadły-Natorskiej dzieje się w Polsce, ma ona dużo większą moc. I jest to
jedna z lepszych powieści, jakie ostatnio czytałam. Nie ze względu na politykę,
która jest w tej opowieści napędem. Dużo bardziej interesująca jest tutaj sama
Tamara, która od samego początku ukazywana jest jako osoba niezwykle silna,
jednak wraz z biegiem powieści poznajemy jej słabości, kłopoty w kontaktach z
rodziną. Czytelnik doskonale widzi, że sytuacja ma na główną bohaterkę niemały
wpływ. I ona sama czasem ma wątpliwości, czy jej sposób myślenia nie zaprowadzi do tragicznego końca. Okazuje się jednak, że mimo piętnowania działań
Tamary przez rząd, ma ona dużo więcej zwolenników, niż wcześniej jej się
wydawało. Silnym elementem "Wściekłych" jest także skomplikowana relacja
Tamary z jej siostrą, Anetą, która mimo świadomości beznadziejności sytuacji w
kraju za wszelką cenę stara się odwieźć siostrę od gwałtownych działań tylko ze
względu na jej bezpieczeństwo.
"-Nadal nie jesz?
- Nie jem.
- Ciągle strajkujesz?
- Tak.
- Po co?
- Bo jestem wściekła.
- Wściekła na co?
- Jestem wściekła, bo chcą
kontrolować naszą wolność."
Z
radością zauważyłam także, jak swobodnie autorka operuje piórem. Bawi się
formą, stosuje wiele interesujących zabiegów, przez co opowieść zyskuje
nowoczesny charakter. I mimo że czasami niektóre fragmenty były odrobinę
przegięte w formie, to całość jest dla mnie udanym eksperymentem jeżeli chodzi
o narrację i ogólne przedstawienie historii czytelnikowi.
Książka
jest w moich oczach bardzo wciągającą historią, złożoną i zaskakującą, trochę w
duchu klasycznych powieści dystopijnych. A przez to, że fabuła dzieje się
"na naszym podwórku", całość nabiera drugiego dna, które zmusza do
myślenia. Nie wiem, czy to powieść dla wszystkich, jednak polecam przekonać się
na własnej skórze. Bo warto. I z niecierpliwością czekam na to, co Ewa
Podsiadły-Natorska ma nam jeszcze do pokazania.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz