Zdaję
sobie sprawę, że Neil Gaiman jest autorem, którego się albo kocha, albo
nienawidzi. Dlatego, gdy sięgnęłam po Amerykańskich
bogów doskonale wiedziałam, na co się piszę. Miałam świadomość
specyficzności narracji tego autora i tego, że jego historie nie są dosłowne i
mogą pod pewnym kontem szokować. I tak naprawdę nie do końca wiem, po której
stronie barykady stoję.
Na
kartach powieści poznajemy Cienia, który po trzech latach odsiadki ma wreszcie
wyjść na wolność. Jednakże im bliżej oczekiwanego momentu, tym większy
mężczyzna odczuwa niepokój. Nie wie, co może być jego przyczyną, jednak w dość
krótkim czasie brutalna prawda do niego dociera i Cień jest już pewien, że nie
będzie mu dane wrócić do ukochanej żony i dawnego życia, za którym tak bardzo
tęsknił wśród murów więzienia. I tutaj rozpoczyna się niesamowita życiowa
podróż, którą początkuje spotkanie z tajemniczym panem Wednesday'em, który
zdaje się wiedzieć zdecydowanie zbyt wiele o życiu Cienia. Główny bohater
zgadza się na pracę z charakterze ochroniarza, wiernego towarzysza tego
interesującego człowieka. Jednakże z biegiem czasu zdaje sobie sprawę, że
wplątał się w najbardziej niesamowitą historię i jest świadkiem toczącej się od
jakiegoś czasu wojny między starymi, a nowymi bogami.
Powiem
szczerze, że koncepcja tej powieści niesamowicie mnie zainteresowała i jest
czymś, o czym nie przeczyta się w żadnej innej książce. Mamy tutaj dosłowne
ukazanie, jak ludzie wyrzekają się swojej wiary na rzeczy technologii, mediów,
Internetu. Otrzymujemy tutaj brutalny obraz nas wszystkich, którzy dosłownie
marnują życie np. siedząc z nosem w telefonach, kompletnie ignorując inne
zalety życia, które bezlitośnie przemijają. Według mnie w tym tkwi główna
symbolika tej powieści i jest to wątek zdecydowanie warty pochwały. Oprócz
losów głównego bohatera, Gaiman uraczył nas niesamowitymi opisami życia postaci
znanych z najróżniejszych mitologii (nie tylko nordyckiej, w której lubuje się
sam autor), ale także np. słowiańskiej. Te krótkie fragmenty pokazują nam ich
egzystencję w świecie ludzi i każdy kolejny taki opis był coraz lepszy i coraz
bardziej wciągający.
Ale
potem wracaliśmy do Cienia i wszystko trafiał szlag. Bo inaczej nie jestem w
stanie tego nazwać. Mimo kilku zaskakujących momentów, większość treści
książki, która dotyczyła właśnie głównego bohatera, była koszmarnie nudna i
dłużyła się w nieskończoność. A kiedy przewracam kartki patrząc, kiedy w końcu
rozdział się skończy, to już coś jest na rzeczy. Nie miałam kompletnie ochoty
kontynuować czytania, a jeżeli już próbowałam, kończyłam po pięciu minutach,
niemal zasypiając. I "zwroty akcji" były dla mnie tak nijakie, że
przeskakiwałam przez nie niemal bez emocji.
I
tak, wiem, Neil Gaiman ma wielu fanów na całym świecie i dla nich pewnie to, co
napisałam, jest niepojęte. Jednakże jestem w stanie wyraźnie podkreślić, co mi
się nie podobało w tej powieści. Właściwie to, z czego słynie autor, czyli dużo
symboliki, mało bezpośrednia narracja i dużo elementów, które np. w filmie czy
serialu wydawałyby mi się prawdziwie artystycznymi wstawkami. I, niestety, do
mnie kompletnie to nie dociera. Mimo to mam do autora bardzo duży szacunek, bo
wiem, że to kawałek porządnej literatury, dającej do myślenia i pozostającej w
głowie na bardzo długo. Niestety, nie dla mnie.
Jeżeli
będę miała okazję przeczytać inną powieść z dorobku Gaimana, z pewnością to
zrobię. Być może inny tytuł wywoła we mnie radość i prawdziwą ciekawość
dziejącej się na kartach historii. Bardzo nie chciałabym przekreślać twórczości
tego autora, jednakże Amerykańscy bogowie
to zdecydowanie nie to. Duże rozczarowanie.
Ale!
W produkcji jest już serial na podstawie Amerykańskich
bogów i po zwiastunach jestem bardzo ciekawa, jak twórcy przełożą na ekran
tą historię. Kto wie, może ta wersja przemówi do mnie bardziej?
Piszcie,
jakie wy macie wspomnienia z twórczością Neila Gaimana. Czy zachwyciła was, czy
może odrzuciła, tak jak mnie? Jestem bardzo ciekawa waszych opinii!
Rozumiem, czemu Ci się to nie podoba: Graimana nie znam, ale do Twojego opisu pasuje też trochę styl np. Le Guin, która mnie potrafi nieźle wymęczyć. Tego pana za jakiś czas pewne sobie sprawdzę, niezależnie od opinii innych, ale w tym momencie nic od niego na półce nie mam.
OdpowiedzUsuńWiadomo, kwestia gustu ;) Ale jak robiłam rozeznanie w recenzjach Amerykańskich bogów to znalazłam takie, że jeżeli ktoś tak jak ja nie pokochał tej powieści, to odnalazł się np. w "Księdze cmentarnej" tego autora. Więc to może nie autor jest problemem, co powieść sama w sobie?
UsuńGaimana jeszcze nie czytałam, ale mam w planach ;)
OdpowiedzUsuńRadzę zacząć od innych jego powieści ;)
UsuńO nie, o nie, o nie! A ja właśnie się w niego zaopatrzyłam! Co prawda w "Nigdziebądź" i "Mitologię Nordycką", ale... :( Właśnie ta inność zwykle mnie kupuje. Tak samo "inni" są Pratchett, Łukjanienko czy Le Guin i za każdym razem zakochiwałam się bez reszty. Miałam głęboką nadzieję, że Gaiman też będzie "tym cudownym innym". No cóż. Smutno m, ale spróbuję i zobaczymy co się wydarzy.
OdpowiedzUsuńJeżeli tak, to bardzo możliwe że Amerykańscy bogowie to Ciebie przemówią ;) Powiem Ci szczerze, że słyszałam opinie ludzi zakochanych w twórczości Gaimana, którzy też nie przepadają za "Amerykańskimi bogami". Więc kto wie, może "Nigdziebądź" albo "Mitologia" będą lepsze? Poza tym te okłaaaadkiiii! *.*
UsuńO matko tak nieładnie jest kochać książki za okładki, ale mam tak samo!!! :D Są naprawdę niesamowite.
UsuńOkładki są mega... :D
UsuńMyślę, że po książkę raczej nie sięgnę, ale seria... czemu nie? :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wydaje mi się, że serial będzie naprawdę mocny, dlatego trzeba się wokół niego zakręcić ;D
UsuńNie znam jeszcze twórczości autora, ale chętnie nadrobię zaległości :)
OdpowiedzUsuńPolecam zacząć od czegoś innego ;)
UsuńZ twórczości Gaimana znam tylko "Nigdziebądź" i muszę przyznać, że książka przypadła mi do gustu właśnie ze względu na swoją oryginalność :) co do innych pozycji tego autora, to nie mam póki co żadnej w planach, ale kto wie :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że oryginalność stylu nie odstraszyła mnie bardzo w "Amerykańskich bogach", lecz po prostu nudna historia. Więc kto wie, może jeszcze coś tego autora mi się przewinie ;)
UsuńNo cóż... Ja Gaimana uwielbiłam właśnie po przeczytaniu "Amerykańskich bogów" :) Ale np. nie trawię Pratchetta.
OdpowiedzUsuńGaiman ma swój niepowtarzalny styl i język, podobnie jak Pratchett czy Gombrowicz. Z pewnością to kwestia gustu, może zachwycić, ale może też odstraszyć. Nie znoszę Gombrowicza, aż mnie mdli na samą myśl... a tylu ludzi się Nim zachwyca.
Mnie najbardziej w "Amerykańskich bogach" wkurzała wszechogarniająca nuda... Nawet oryginalność autora mnie tak nie ruszała, tylko po prostu wszystko się tak przerażająco ciągnęło... no po prostu nie dla mnie lektura. A co do Gombrowicza, nie żebym przepadała, ale pamiętam że w liceum miałam niezłą polewkę przy "Ferdydurke" ;D
UsuńKiedy ostatnio byłam w bibliotece chciałam sięgnąć po książkę Gaimana, żeby dowiedzieć się, jak pisze, ale mieli chwilowo tylko "Koralinę". Polowałam właśnie na "Amerykańskich bogów", a teraz mam wątpliwości, czy w ogóle warto to czytać.
OdpowiedzUsuńWarto poznać Gaimana, myślę że najlepiej będzie, jeżeli sama wyrobisz sobie na jego temat opinię. Może akurat będziesz jedną z tych osób, które ten autor zachwyca? Tylko wydaje mi się, że lepiej zacząć od czegoś innego niż "Amerykańscy bogowie" :)
UsuńSłabo znam twórczość tego autora, ale i tak chyba sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńMoże inne pozycje będą lepsze? Nie odpuszczaj od razu! ;)
UsuńZa twórczością Gaimana przepadam i co niepojęte - po "Amerykańskich bogów" nadal nie sięgnęłam... Chyba właśnie ze strachu, by nie zburzyć tego posągowego wizerunku autora, przechowywanego w czytelniczym skarbczyku. Przyznaję, ze zaskoczyłaś mnie swojąrecenzją, dlatego jest mi ona tym bardziej cenną.
OdpowiedzUsuńZ dorobku Gaimana uwielbiam opowiadania i wydawnictwa pozornie dla dzieci, w których uwielbiam się zatracać. Autora podziwiam za postmodernistyczne gry, choć przyznaję, że akurat opowiadania osnute na podróżach przybyszy z innych cywilizacji, czy polot science-fiction mnie nuży. Wolę jego perełki tkane z baśni czy oniryczne, niemal halucynogenne wizje.
Mam nadzieję, że w przyszłości będziesz miała okazję poznać jego lepsze oblicze. Tego Ci serdecznie życzę i dziękuję za tę recenzję :)
Właśnie słyszałam, że te powieści pozornie dla dzieci w dorobku Gaimana są dużo lepsze. Dlatego nie zamierzam rezygnować i pewnie kiedyś jeszcze wrócę do twórczości tego autora. Bardzo dziękuję za Twój komentarz! ;)
UsuńNa książkę raczej się nie skuszę, ale serial chętnie bym obejrzała.
OdpowiedzUsuńWyznaję to samo podejście ;)
UsuńOMG. OMG. OMG. Nie czytałam nic tego autora, a tym bardziej tej książki, ale skoro wychodzi serial i na zdjęciu widzę aktora, który grał w moim ulubionym serialu "The 100" to muszę najpierw przeczytać, a potem oglądać!
OdpowiedzUsuńJa także zamierzam się zabrać za ten serial, chociaż przeczytania książki trochę żałuję. Lekko zmarnowany czas :)
UsuńJeszcze nie czytałam, miałam w planach, ale powoli się z nich wycofuję.
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Koncepcja jest rzeczywiście bardzo ciekawa, szkoda tylko ze słabo zrealizowana :(
OdpowiedzUsuńSerialu jestem za to bardzo ciekawa. Zapowiada się niezwykle obiecująco ;)
Kupiłabym tą książkę chociażby dla samej okładki :D Szkoda, że potencjał nie został wykorzystany, bo sam pomysł jest bardzo interesujący.
OdpowiedzUsuńNo właśnie tego się obawiałam. Mnie też się ta pozycja raczej jakos super nie spodoba i nie zachwyci.
OdpowiedzUsuńAle okładki mają cudne <3
Podrugiejstronieokładki