Kiedy
zada się wielu ludziom pytanie, co wydaje się im największą tragedią, jaka może
ich spotkać, można spodziewać się wielu najróżniejszych odpowiedzi. Śmierć
najbliższej osoby, utrata czegoś cennego, porażka na tle zawodowym... I,
niestety, ludzie bardzo różnie reagują na to, co ich spotyka. Nie wszyscy
wierzą w powiedzenie "co nas nie zabije, to nas wzmocni". Z pewnością
jedną z takich osób jest Fig, główna bohaterka najnowszej powieści Tarryn
Fisher "Bad Mommy".
Fig
pogrążyła się w szaleństwie po utracie ukochanej córeczki. I kiedy pewnego dnia
zobaczyła dziewczynkę, prześliczną istotkę z zachwycającym uśmiechem,
uwierzyła, że to właśnie dziecko, które utraciła. A jej matka, Jolene, nie
opiekuje się nią tak, jak powinna. I tak Jolene w głowie Fig stała się
"Złą mamą". W dodatku główna bohaterka dostała obsesji na punkcie tej
rodziny, pozornie idealnej i kochającej się mimo przeciwności losu. Piękna pani
domu ze świetnym gustem jeżeli chodzi o wystrój wnętrz i wyśmienicie gotująca.
Ciężko pracujący mąż, zabójczo przystojny i kochający swoją rodzinę nade
wszystko. I wreszcie ona, maleńka Mercy, która staje się światełkiem w ciemnym
tunelu, jakim stało się życie Fig. Więc główna bohaterka wprowadza się do
sąsiedniego domu, stara się za wszelką cenę upodobnić do Jolene, a nawet uwieść
jej męża, Dariusa. Bo przecież Fig żyłaby życiem Jolene dużo lepiej, niż ona
sama... Jednakże dość szybko okazuje się, że idealne życie rodzinne wcale nie
jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka...
Co
muszę przyznać, autorka idealnie nakreśliła osobowości bohaterów swojej
powieści. Poznajemy ich dogłębnie dlatego, że powieść dzieli się na trzy punkty
widzenia: Fig, Dariusa i Jolene. Dzięki czemu poznajemy spojrzenie na pewne
wydarzenia z perspektywy kilku osób, co daje czytelnikowi idealny pogląd
bohaterów na siebie nawzajem. A ma to w powieści duże znaczenie.
Jednakże
podział perspektywy narracji jest też jednym z większych minusów tej powieści.
Bo gdy pełna napięcia część Fig zmienia się nagle w pełną sprzeczności historię
Dariusa, nie do końca wybija nas to z rytmu. Natomiast część Jolene, moim
zdaniem, kompletnie nie pasuje do niepowtarzalnego klimatu powieści i, w
efekcie, psuje odbiór całej historii.
Tarryn
Fisher zasłynęła już jedną niesamowitą opowieścią, w której pierwsze skrzypce
grała dość niestabilna psychicznie osoba o psychopatycznych skłonnościach. I
tak jak "Margo" nie przypadła mi do gustu, tak mam wrażenie, że w
"Bad Mommy" autorka rozwinęła skrzydła i wniosła poziom swojej
twórczości daleko powyżej poprzedniej książki. Jednakże jest coś, co nadal
bardzo przeszkadza mi w powieściach tej autorki, a mianowicie zakończenie, bez
którego nawet najlepsza opowieść nie będzie spójną całością. Moim zdaniem
zakończenie jest jedną z najważniejszych części powieści, nieważne, czy to
zakończenie mocną nutą, często otwierającą autorowi drogę do kolejnego tomu
przygód swoich bohaterów, czy zakończenie będące idealną klamrą, spinającą całą
historię w jedną całość. A zakończenia według Tarryn Fisher wydają mi się nie
być ani tym, ani tym. I teoretycznie owszem, końcówka może i się nadaje, ale
pozostawia wielki niedosyt i po dość mocnej treści książki takie nijakie
zakończenie bardzo kłuje w oczy. To samo było w "Margo", niestety.
Niemniej,
przyznaję, że "Bad Mommy" przypadła mi do gustu o wiele bardziej niż
poprzednia opowieść pióra tej autorki. To o wiele bardziej spójna i złożona
opowieść, gdzie każdy fragment (dobra, oprócz zakończenia) jest na swoim
miejscu nie bez przyczyny. Mam nadzieję, że w kolejnych swoich powieściach
autorka wzniesie się jeszcze wyżej.
Swoją
drogą, ci, którzy znają powieści Fisher: nie zauważyliście, że ma ona wyjątkowy
talent do mówienia głosem psychopatów, jak przeczytałam w jednej z recenzji?
Zaczynam się martwić, co przedstawi nam w kolejnej swojej książce...
mam w planach tę książkę :)
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję! :)
UsuńJestem bardzo ciekawa tych idealnie nakreślonych bohaterów, zawsze cenię dopracowane sylwetki postaci.
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie mocna strona tej książki :)
UsuńPo przeczytaniu Margo nie miałam ochoty na tą książkę, ale skoro piszesz, że lepsza to jeszcze się zastanowię:) I wcale nie chodzi o to, że Margo była książką złą, bo taka nie była. Sama nie wiem co i nie wiem czemu, ale coś mi w tej historii i sposobie jej napisania nie pasowało..
OdpowiedzUsuńDokładnie! Mi samej ciężko powiedzieć, że Margo była zła, bo nie była. Ale zdecydowanie coś z nią było nie tak ;D
UsuńMi akurat podobała się Margo, byłam bardzo zaskoczona po innej serii autorki, która czytałam. Mam też nadzieję, że w takim razie Bad mommy także mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńJa kojarzę tą autorkę tylko z "Never, never", której nie miałam okazji czytać, ale i nie zamierzam, bo to kompletnie nie moja bajka. Tym bardziej byłam zaskoczona z jej... psychopatycznego talentu ;D
UsuńOo słyszałam wiele dobrego o tej powieści! Czytałam poprzednie książki tej autorki i wszystkie mi się podobały, więc po tą również na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Jeżeli tak, to nie ma na co czekać! ;)
UsuńPsychika potrafi płatać rożne figle...
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
Usuń"Bad Mommy" to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Właśnie dzisiaj zakończyłam czytanie tej powieści i przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś innego. Generalnie powieść jest napisana bardzo dobrze, chociaż faktycznie najlepsza była część pisana z perspektywy Fig, bo im dalej, tym gorzej. Niemniej spodziewałam się piorunującego zakończenia, czego nie dostałam.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle mam wrażenie, że Tarryn Fisher ma wyjątkowy talent do marnowania potencjału powieści w zakończeniach...
UsuńNa "Margo" się nie skusiłam, myślę że przygodę z Tarryn Fisher zacznę właśnie od "Bad Mommy", albo skoro twierdzisz że się rozwija z książki na książkę to dam jej jeszcze czas :D Świetna recenzja, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDobra taktyka ;)
Usuń