Henryk
VIII zapisał się w historii Anglii jako jeden z najbardziej bezwzględnych
władców. Dążył do swoich celów, często skazując na śmierć
najbliższe sobie osoby z niewłaściwych powodów. Osobiście skazał na śmierć dwie
spośród sześciu swoich żon. Jednak mimo swoich despotycznych zapędów, był to
człowiek bardzo podatny na sugestie. Pierwotnie przeznaczony do stanu
duchownego jako młodszy syn króla Henryka VII Tudora, nie wiedział, jak rządzić
krajem. To jego starszy brat, Artur, był urodzony do roli przyszłego króla i od
dziecka do tego przygotowywany. I to właśnie od niego zaczyna się historia
"Wiecznej księżniczki", Cataliny. Córki Izabeli Kastylijskiej i
Ferdynanda Aragońskiego, odpowiedzialnych za niezaprzeczalną potęgę Hiszpanii.
Ich najmłodsza córka została zaręczona z angielskim księciem odkąd przyszła na
świat. Odkąd pamiętała, tytułowano ją także księżną Walii. Jej ognisty
charakter trafił na wiele przeszkód, gdy w końcu trafiła ze słonecznej
Hiszpanii do ponurej Anglii. A jedną z głównych przeszkód okazał się... jej
mąż.
Lecz
to dopiero początek, ponieważ mimo że początki Cataliny na angielskim dworze
nie należały do najłatwiejszych, wszystko zaczęło się układać po jej myśli.
Kazała tytułować się Katarzyną Aragońską, jak na przyszłą królową Anglii
przystało.
I
wtedy jej świat legł w gruzach, a na jej drodze, w świetle zupełnie innym niż
wcześniej, stanął młodszy brat Artura, Henryk.
Maria Doyle Kennedy jako Katarzyna Aragońska ("Dynastia Tudorów") [źródło] |
Jak
można się domyślić, historia pierwszej żony króla Henryka VIII nie była usłana
różami. Po utracie ukochanego jej postrzeganie świata gwałtownie się zmieniło,
a życie spowiła tajemnica, którą zmuszona była zabrać ze sobą do grobu.
Jednakże doskonale wiedziała, jak postępować z młodszym od siebie mężem i jak
wpływać na jego wybory, często nieprzemyślane i szkodliwe. Dzięki temu królowa
Katarzyna ukochała sobie ludność Anglii i na zawsze pozostała w ich pamięci. Do
momentu, aż na jej drodze pojawiła się Anna Boleyn, ale to materiał na inną
historię, inną recenzję.
Jestem
wielką fanką twórczości Philippy Gregory, która jest moją osobistą mistrzynią w
tworzeniu z postaci historycznych bohaterów fascynujących, którym kibicujemy i
przeżywamy ich problemy niemal tak bardzo, jak własne. Jej styl pisania pozwala
zanurzyć się w historii i płynąć z kolejnymi stronami aż do samego końca. I to
bez znaczenia, że powieść sygnowana jest mianem "historycznej", nie
przejmujcie się tym. To historia kobiety, która sprzeciwiała się temu, co
gotował jej los i starała się za wszelką cenę być wierną własnym przekonaniom i
sumieniu. Wierna na zawsze ukochanemu Arturowi, żyła tak, jakby do samego końca
była jego żoną, nie zaś jego młodszego brata.
Zdecydowanie
polecam, wracam do tej powieści wciąż i wciąż, a to już o czymś świadczy!
Ja muszę w końcu poznać twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu przeczytać tę serię ;)
OdpowiedzUsuńCzaję się na Gregory i czaję, i zaczaić się nie mogę! Zdecydowanie chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuń